Po raz pierwszy od kilku lat przybyłem na Warszawskie Targi Książki jako czytelnik, a nie autor, czyli kompletnie incognito. Okazało się to zadaniem nadspodziewanie trudnym. Zaplanowawszy kilkanaście punktów programu, na połowę z nich nie zdążyłem. Nie spotkałem się ze wszystkimi, z którymi mogłem się spotkać, a część znajomych ujrzałem przelotnie. Za to widziałem mnóstwo nieznajomych… Ogromne tłumy stojące w kolejkach po bilety, przeciskające się w wąskim korytarzu wokół stadionu, rozlane na błoniach. Jeżeli ktoś nadal stawia tezę o upadku czytelnictwa w Polsce, zapraszam go jutro na Stadion Narodowy do Warszawy. Ciekawe, czy nie zmieni zdania. Ja już nie mam siły, by tam wrócić. Ale poniżej wrzucam kilka zdjęć dokumentujących moje targowe doświadczenia…
Zdj. 1. Droga na targi była dość oczywista – wokół stadionu. Tylko ta niepewność – zgodnie, czy niezgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Zdj. 2. Przedstawiciele uniwersum Gwiezdnych Wojen mieli w tym roku nadreprezentację na Warszawskich Targach Książki. Włączając niżej podpisanego, czyli młodego rycerza Jedi, ekhm….
Zdj. 3. W pewnym momencie do kas zaczęły ustawiać się długie kolejki. I tak do późnych godzin wieczornych…
Zdj. 4. Programy Targów już około 10.00 były towarem deficytowym. Na szczęście wszystko można było znaleźć na wielkich tablicach przy wejściu. Nie wiem tylko, gdzie wciskało się Ctrl+F…
Zdj. 5. Tu jeszcze nie było zbyt wielu zwiedzających…
Zdj. 6. Tu już byli…
Zdj. 7. Wspominałem o nadreprezentacji Star Wars? Na zdjęciu ujrzycie m.in. pluszowego Jabbę, którego kiedyś znalazłem w Internecie, a teraz ujrzałem na własne oczy…
Zdj. 8. Bardzo smutne zdjęcie.
Zdj. 9. Metaforycznie o losie pisarza